wtorek, 19 grudnia 2017

skoroświty

jesteśmy podpisami
rozrzuconymi po urzędach
zatartym śladem na ulicy
nigdy nienazwanej naszą godnością

zamknęliśmy albumy
zapchane zdjęciami średniowiecznych katedr
pamiątkami z dwutygodniowych miejsc
w których tak naprawdę
nigdy nie byliśmy

ciągle jeżdżą autobusy
a następcy przecierają tapicerki
przygarbionymi plecami
stępieni i cisi
bardziej zmęczeni przed robotą
niż po niej

rozdarte doby
spisały nam życiorys
skryty za zszarzałym półuśmiechem
niemodną fryzurą
na tle lastrykowego partactwa


XII 2017



środa, 6 grudnia 2017

drogi święty Mikołaju

w tym roku byłem grzeczny
nauczony doświadczeniem
w miskę zbierałem piasek
przesypany przez palce
(choć list mój piszę
po kielichu)

przed śmiertelnikami
zakryto boskie tajemnice
ale święci wiedzą
więc nie chcę prezentów
lecz odpowiedzi
na kilka pytań o najlepszy
z możliwych światów

czemu chwila nieuwagi
wylewa miesiące płaczu?
skąd śmierć w zaułkach
bożego narodzenia?
dlaczego matki tracą
niedoszłych autorów
naiwnych epistołów?

po co
na przekór niewierze
wciąż oczekuję jutra
i kocham żywe kwiaty?

6 XII 2017



piątek, 1 grudnia 2017

pierwszego listopada

schodzę z drzewa
ubieram się ciepło
długie włosy pod czapką

kasuję bilet w 517
zastanawia mnie
kto z pasażerów zagrałby w kości
o kurtkę z Chińskiej Republiki Ludowej

wysiadam
nerwowe szukanie miejsc na parkingu
wata cukrowa przy bramie
modlitwy w posmrodzie bigosu i gorzały
przebaczam handlarzom kradzionych wiązanek
nad dłońmi oplecionymi różańcem

pora wracać

zdejmując buty
spoglądam na stopy
farba schodzi mi z nóg
od pocałunków starych kobiet

XII 2017

Blake w psychiatryku

gdy traciłem grunt pod nogami
(wraz z nogami)
w najczarniejszej nocy
prysły na moją postać
pierwsze boże iskry

z kosmicznego oceanu
płynęły fale żaru
z gorąca biła radość
z euforii - znowuż blask


otrzymałem kaganek od Pana
aby iść przez pokątne szepty
niewidomych od urodzenia

odtąd przez szkła duchowe
oglądałem światy
lecz szydercy mawiali:
rozsądek mu się zmrużył
od nadmiaru światła
zakażmy słowikom śpiewu
!

białe kitle
kazały trzymać lampę pod korcem
litery recept zabijały ducha
aż pchnięty zgryzotą
znów rozpadłem się w ciemność


XII 2017



środa, 22 listopada 2017

topola

nie wiedziały kto ją zasadził
ani kiedy

co wieczór siadały na tych samych gałęziach
a rankiem odlatywały
każde w swoją stronę

stary złodziej Krukowiecki
pan czarnopióry
pomieszkiwał na najwyższym piętrze
obok dziupli z ukrytymi błyskotkami

tłuścioch Gawroński
dumny mistrz utylizacji
zajmował środkową gałąź
i krakał odurzony oparem padliny

państwo Kawczyńscy
nie doczekawszy się piskląt
siedzieli na najniższej gałązce
wsłuchani w bicie swych serduszek

ptaki nie domyślały się
że małe światy
giną w warkocie piły spalinowej

XI 2017

czwartek, 14 września 2017

epitafium dla przydrożnego ścierwa

ja - haruspik
wsuwam szuflę
między szklisty wzrok
i awaryjny pas jego
Via Crucis

nieproszony dar wysiąka z nozdrzy -
ożywcze wonie lasu

poprawiam kombinezon roboczy
nie poganiajcie!
(nam trzeba ciszy)

zesztywniała łapa -
radosna pogoń za zającem

gruba sierść -
mokry dreszcz późnej jesieni

przetrącony kark miedziany -
ciepły język matki

nie poganiajcie!
(nam trzeba skupienia)

wizja krzepnie
w rozmazanym fluidzie
takiż ożywia nogę
której zabrakło refleksu
takiż wypełnia rękę
rzucającą lisa na przyczepę

poniedziałek, 11 września 2017

sklepowej z niebieskimi oczami

kiedy szedłem do spożywczaka
po marchew
seler
pietruszkę
ćwiartkę z kurczaka
i piwo
mijałem ludzi idących do kościoła

ponurzy
a najsmutniejsze były dzieci

kiedy wracałem ze spożywczaka
z marchwią
selerem
pietruszką
ćwiartką z kurczaka
piwem
bułkami
i waflem czekoladowym
mijałem ludzi wychodzących z kościoła

ponurzy
poza grupą plotkujących pań

a teraz zgadnij
co robiłem przez godzinę

przekaz medianimiczny

nie trzeba parafiny
skoro sprzedałeś moje książki
do antykwariatu

po co świeczki
jeśli wyrzuciłeś spodnie
z łatą na kolanie

daruj sobie kwiaty
Antoś wspina się na drzewo
nie wiedząc kto je zasadził

nadal przychodzą rachunki
za prąd i gaz
ale adresat zmieniony

zrób coś dla mnie
nie rozbij kubka z moim imieniem
i zamiast odmawiać różaniec
odmów sobie wódki

wiem - niepotrzebne żale
taka kolej rzeczy
może czas uleczy rany
po obu stronach

sobota, 5 sierpnia 2017

pszczoły

demiurgiczna namiętność
zamieszkała we wrzoścach
wlana w metamorfozy
zbudziła kapłanki i rozrodziła
ich siostry

statyka bycia spadła w domenę ilości
zajęta liczbą
dzieliła przestrzeń
liczyła czas
strzępiła brzęczące płatki
zmętniła przeźrocza tęczowym poblaskiem

trzydziestego trzeciego słońca
kapłanki nie wracały
odliczone i oderwane
biegały niespokojne
z ostatnim koszem złotego piasku

VIII 2017



wtorek, 1 sierpnia 2017

sen genewskiego kaznodziei

był król-kat
tłum
i gorejący argument teologii

kacerski kapelusz poniosło

w gęstniejącą ciszę
dojrzewającą napuchłym
bezczynnym buntem


z tłumu wyszedł chłopiec
grzebał patykiem w grubym popiele
i znalazł kapelusz
a pod nim diament

chłopiec dorósł

diamentem ciął twarde skorupy
lecz sam został królem
i skarb mu szkarłatniał zamknięty w koronie
choć jaśniejący dla ludu
- transsubstancjacja w rubinowy powróz

VII 2017 




czwartek, 4 maja 2017

aksjologia bez pojęć

w połatanie międzygatunkowej dziury
samotną postać na ścieżce
tęskną wdzięczność
skrzypienie zamykanej furtki
wplótł się dylemat

czy uczynek dobry
bo miły Bogu
czy Bogu miły
bo dobry

niech rozstrzygnie
syte milczenie
rudo-białej bezdomności


V. 2017

wizyta

weszła między duchy
eteryczne formy
zaklęte w twardych powłokach
materializacji

chwyt za grzbiet
rozkaz przywołania
oto są
ponownie wśród żywych
grzeją się w rękach medium

niemi odzyskują mowę
i słowa już wypowiedziane
bo myśl upadła w materię
ciągle powtarzać się będzie
w kołowrocie wiecznych wywoływań


05.2017


piątek, 28 kwietnia 2017

pogranicznik

rzucono mnie w cień
bym rozporządzał własnością
i godnie liczył pulsowanie

ale odda insygnia
rozogniony w refleksie
jarzeniowej jutrzni nieznanego

milczę pod doświadczoną obojętnością
strażnika dwóch planet
nie widząc ust przesłoniętych maską

należę do siebie
ale kąsany balsamem bezradnego Asklepiosa
legnę pod piórem pamięci
ile atramentu staje

15.04.2017

środa, 22 marca 2017

narzeczona

potknęłam się na schodach
wracając do mieszkania
z jedynym kluczem

na stopniu
gdzie pocałowałeś mnie

po raz pierwszy

od występu

do
występku

i z powrotem

potknęłam się
prawie upadłam 



2017


poniedziałek, 20 marca 2017

miażdżąca recenzja wiersza o pszczole i koniczynie

spijam nektar
z wtórnych metafor

podcinam gałąź
z cuchnącym kwieciem

drwię
z szybszego bicia serca

upajam się
widokiem twoich pryszczy

chichoczę
gdy myśl uderza w mózg

2017

do profesora

opowiadałeś o bergsonie
i zastanawiałem się
czy ważniejsza jest ruchomość
czy nieruchomość

opowiadałeś o berkeley'u
i zastanawiałem się
czy ważniejszy jest umysł
czy materia

ale przestałem ci ufać
gdy opowiedziałeś
ten sam dowcip
na kolejnym wykładzie


2015

szukałem

na nabożeństwie
u ewangelików
było podobnie
jak na mszy
u katolików

uśmiechnięty pastor
uścisnął moją dłoń
na pożegnanie
co mi się spodobało

zaprosił mnie
na herbatę
i ciastka
ale odmówiłem

bo

na nabożeństwie
u ewangelików
było podobnie
jak na mszy
u katolików


2015

*** (obudziło mnie światło)

obudziło mnie światło
przyjechało pogotowie
policja
wynieśli go na noszach
wysuszonego jak śliwka

nekrologu nie było

przy śmietniku
spotkałem sąsiadkę
wyrzucała choinkę
powiedziała
że nikt nie czuł smrodu
bo miał otwarte okna
w mieszkaniu

2015



jednonogi gołębiu

jednonogi gołębiu
na stacji
warszawa śródmieście

nie lubię jak stroszysz pióra
w kałuży
ale lubię tego dziadka
co pokruszył bułkę
mimo tabliczki
"Nie karmić gołębi"

i nie lubię boga
bo zdechniesz

odfruń już
bo kiedy cię nie ma
łatwiej sobie wmówić
że umrzesz


2015