piątek, 18 października 2019

Gdy się otrzepię z czasu, przestrzeni...

W naturze najszybciej biegniesz ze światłem,
ale myśl bywa szybsza za całodzienną sztuczką
- czystsza, bezsenna, objawiona nocą i nie przeczy
dojmującym wynikom, szarpanym realiom. Nie musi.
I nie trzeba więcej biec na ratunek światłu.

*** (Pogwałcone wieko... )

Pogwałcone wieko i spróchniałe deski
bielały w snopie latarki elektrycznej,
kiedy rabuś przykucnięty w stęchliźnie
rozbierał kości ze złotych pierścieni.

Blisko do wschodu, więc drżał na szczurze
wędrówki, mimo woli nadając znaczenia
pokątnym chrobotaniom, szybko ścinał
złocone hafty, obrywał okucia aż do chwili

gdy postronki zerwało zgrzytanie od bramy,
tak nagle, że upadł na sześcioboczną blachę,
a choć obce kroki już rozbrzmiewały przy portalu

kamiennym, jeszcze światłem omiótł cynę
otrzepaną z kurzu i krzyknął ujrzawszy
swój portret trumienny.

odważysz się

gdy za czterdzieści lat odpowiesz na rewers
biblioteczny przeczytaj mnie na głos
wtedy uważaj budząc poskładane usta z piasku

gdy za czterdzieści lat cofniesz rękę z grudą
ziemi i przeczytasz mnie na głos
już nie będziesz samotna tak bardzo

bo staniemy razem za granicą gdzie liczydło
przestanie liczyć nas na głos

poświętne

zanim się całkiem osuniesz w czarną ziemię
ktoś jeszcze wspomni tamte twarze przekręci
imiona którym twój omszały płaszcz był kiedyś
schronieniem i sobie tylko opowiedzianą marą

na linii oślepionych oczu siądzie wróbel nieopodal
pies zaskomli potem przy gościńcu jacyś rowerzyści
przystaną by zwrócić ludzką mowę czterem ścianom

nazajutrz świt rozsunie poszycie trochę odczeka
i odważniej wpuści światło aż całe runie w pokoje
budując nad nimi jaskrawe sklepienia