cokolwiek nas spotkało pośrodku długiego łańcucha
świtów-węzłów nanizanych na półprzytomne lęki
mieliśmy perspektywę-mojrę niepomną happy endów
były w naszej mowie konwenanse standardowe pociechy
w międzyczasie śmiech mechanicysty lub bodźce-reakcje
zbyt proste odpowiedzi zbyt cierpliwie wysłuchiwane
aż do dziś gdy spadliśmy w pustkę prawem ciążenia
i gwiżdżemy na to wszystko zawadiacko już nie jak prosty
mechanizm ale jak ludzie którzy gwiżdżą na chwilę olśnieni