tną gołębie niebotyki, godne uśmiechu
niemowlęcia. Palce wzniesione z gondoli
na wysokość siedmiu miesięcy, ufne w dotyk
koszących fraczków, głaszczą czerwone dachy
małej Wenecji, pluski Płonki, spiekły lipiec
- amalgamat wina, ciasta, różowych szkieł;
ale wyjście odmieni maski, zaskoczy na chwilę
chichoty dwudziestoletnich rozczochrańców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz