Powracające sytuacje stały się już nie
immanencją nocną, ale ingredientem samego
mieszkania: ciężkiego stołu, spadkobierczych
krzeseł, pod którymi wędrował kocur; ciebie
- bosej, zwidzianej w satynowej podomce.
Świtanie z podziurawców żaluzji płomyczy
w szybkach art déco; zegar nadal wybija swoje,
ale mężczyźni wynieśli stół. Błąd, bo przecież
nie zasiądziesz przy nowym. Nieopatrznie
wyrzuciłem też miskę po kocie. Czy dlatego
teraz przychodzisz sama? Może kolejne wariacje
wywleką stąd zamysł o powrocie i rozwiejesz się
cała z uporczywym uźroczem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz